Drogę jak zwykle odbyliśmy w dwóch etapach. Pierwszym przystankiem był Amsterdam, gdzie spędziliśmy kilka godzin na lotnisku wielkim jak miasto, czekając aż  wpuszczą nas do samolotu.

Takim samolotem holenderskich linii Martinair polecieliśmy dalej.

Ale wcześniej zabijaliśmy czas wytrwale krążąc po sklepach

Aż wreszcie wsiedliśmy na pokład.